A może tym bardziej, że na co dzień się nie maluję, z ogromną chęcią dowiedziałam się, jak to robiły kobiety nieco przede mną. Tajniki kosmetyki Słowian i Wikingów ujawniła jedna z mieszkanek Grodu Horodna.
Podstawą były oczywiście naturalne barwniki |
W naczyńkach zrobionych z muszli znalazły się pomadki zrobione na bazie miodu - błyszczące, nawilżające i trwałe pod warunkiem, że nie zostały przez białogłowę zjedzone (ja bym chyba miała problem by się nie oblizywać;). Tuż obok tusz - również naturalny - tym razem z wykorzystaniem sadzy i kurzego białka.
I wreszcie cienie do powiek - powstawały ze sproszkowanego kamienia mydlanego z dodatkiem barwników:
Dowiedziałam się też, że nieprawdą jest stereotypowe stwierdzenie, że Słowianie i Wikingowie nie dbali o higienę - wygląd skóry i włosów mówił wiele o zdrowiu, zatem przykładano do niego wagę. Aby więc zmyć makijaż, ale też po prostu się odświeżyć używano m.in. wywarów ziołowych, na przykład mięty (mięta zmieszana z kredą używana była jako pasta do zębów), popularne były także płatki owsiane, otręby, trociny, z których powstawały peelingi. Przechowywano kosmetyczne specyfiki najczęściej susząc je, lub zalewając olejem.
I tak sobie właśnie myślę, że to wszystko temat wart zgłębienia :)
Last Sunday, during the III Archeaological Festival "Two faces" in Trzcinica, I decided to learn more about daily life of Slavs and Vikings, specially women. It was possible e.g. in one of the workshops of team Horodna, where the mediaeval cosmetics, made of natural ingredients, such as herbs, honey, eggs, soot or talk, were presented.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz