wtorek, 16 grudnia 2014

Karos uwolnione, czyli węgierska wyprawa z dreszczykiem

Skąd Karos uwolnione i dlaczego naszej "Operacji Dunaj" towarzyszył dreszcz emocji? Przyznamy się - bo to było nasze drugie (a licząc zalążek wystawy prezentowany niegdyś w Karpackiej Troi - trzecie) podejście do spotkania ze znaleziskami z Karos. Poprzednie, choć zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach i poprzedzone toastami za powodzenie wyprawy, zakończyło się fiaskiem, gdyż okazało się, że wystawa została przełożona, zabytki znajdują się w depozycie, z powodu święta narodowego nie ma nikogo, kto mógłby nam pomóc a w ramach rekompensaty możemy zobaczyć... wystawę geologiczną z zatopionymi w ogromnych tubach pniami sekwoi na czele...
Dlatego mimo, iż tym razem wszystko sprawdziliśmy dokładnie przebijając się przez zawiłości języka węgierskiego, i mimo, że nic nie wskazywało na żadne depozyty, remanenty ani inne kataklizmy, jechaliśmy do Miskolca wstrzymując oddech... A gdy okazało się, że oto stoimy przed wystawą, zaparło nam dech z zachwytu :)